19 czerwca 2024

Ławeczka

         Diana mieszkała w sierocińcu, ponieważ jej mama umarła z powodu ciężkiej choroby, a tata zostawił ją w przytułku, bo był w takiej rozpaczy, że nie potrafił zająć się jeszcze dzieckiem, ale obiecał Dianie że kiedyś po nią wróci. Od tej chwili zamieszkała w przytułku i nie miała tam żadnej koleżanki, no oczywiście oprócz Rozalii – wymyślonej przez nią malutkiej wróżki. Bardzo się polubiły, przynajmniej tak uważała Diana. Pewnego letniego dnia sierociniec odwiedziła pewna młoda pani i zapytała, czy nie mają do adopcji jakiejś dziewczynki.

- Oczywiście, mamy – odparła pani Anna.

Starsza pani podeszła do Diany dokładnie się przypatrzyła i zapytała, czy może ją ze sobą wziąć. Pani

Anna oczywiście się zgodziła. Takim wydarzeniem rozpoczęła się przygoda naszej Diany. Pani Sylwia, bo tak miała na imię nowa opiekunka Diany, wyszła razem z dziewczynką poza bramy sierocińca. Od razu, gdy wyszły,  Diana rozpoczęła rozmowę.

- Dzień dobry - przywitała się Diana - Mam na imię Diana. I nie wiem czy pani wie, pewnie nie, bo

widzi mnie pani, pierwszy raz… ale do rzeczy - jestem bardzo pomocną i przyjacielską osobą, na pewno pani się przydam. Och jak ja się cieszę, że pani mnie ze sobą wzięła. Wie pani, mieszkam w domu dziecka już chyba sześć lat i nikt nie chciał mnie przyjąć. O, czy to pani powóz? Ma pani pięknego konia i sam powóz też jest przepiękny.

- Nieprawdaż? Piękny jest, dostałam go od swojej matki. - Odpowiedziała wesoło.

Diana i jej opiekunka wsiadły do powozu.

- Myślę, że się polubimy – powiedziała Sylwia – Tylko proszę cię bardzo, mów mi Sylwio, dobrze?

- Oczywiście, Sylwio - powiedziała Diana.

           Diana i Sylwia żyły ze sobą w zgodzie, Diana chodziła do szkoły... Sylwia pracowała w domu... Życie toczyło się i toczyło, Sylwia była coraz starsza i starsza, a Diana rosła i coraz bardziej pomagała swojej opiekunce. Pewnego dnia Sylwia poprosiła Dianę, aby nakryła do stołu. Dina miała wtedy 16 lat.

- Sylwio, po obiedzie pójdę się przejść z Sophią, dobrze?

Sophia była jej najlepszą przyjaciółką, spędzały ze sobą każdą wolną chwilę.

- Dobrze, tylko wróć przed ósmą.

Po obiedzie, Diana - tak jak zapowiedziała - poszła na spacer.

- Cześć, Sophio! Miło cię widzieć - przywitała się Diana ze swoją przyjaciółką od serca.

- Witaj, Diano, mi ciebie też. Co ty na to, żebyśmy poszły nad staw pani Mischigen?

- Cudowny pomysł! Ooo i posiedzimy sobie na tej ławeczce, którą postawił twój tata dla nas, gdy byłyśmy małe. - Zaproponowała Diana wesoło.

- Tak z miłą chęcią. To były piękne czasy.

- A pamiętasz jak mój tata uderzył się młotkiem w palce, przewrócił się i sturlał do wody? - zaśmiała się Sophia.

- Tak! Bardzo dobrze to pamiętam – przytknęła ze śmiechem Diana.

Gdy dziewczyny dotarły do stawu pani Lucy Mischigen, zapukały do drzwi i zapytały, czy mogą popatrzeć na staw - oczywiście na swojej ławeczce.

- Och, witajcie. Oczywiście, możecie, przychodźcie, kiedy chcecie – odparła leciwa pani Mischigen.

            Diana i Sophia pogawędziły nad stawem pani Mischigen i po około dwóch godzinach chciały wrócić, ale jak zawsze na rozstaju dróg zastało ich pytanie, czy pójść do Diany czy do Sophii, czy może się już ze sobą pożegnać. W końcu zdecydowały, że pójdą do Sophii, bo była godzina wpół do trzeciej i Diana zdążyłaby wrócić do domu. Gdy już doszły do domu Sophii, zastała ich tam niespodzianka.

- Witaj, Sophio! Zorganizowałam dla ciebie urodziny. I jak, podoba ci się? - odezwał się miły głos.

- Tak, pięknie ci wyszło, ale chyba zapomniałaś o jednym.

- Ach, o czym? Bardzo cię przepraszam… starałam się.

- Zapomniałaś, że ja mam urodziny w marcu, a dzisiaj jest...

Och! Co się dzieje? Nagle wszystko znika! Znika Sophia, urodziny, las, kwiaty, domy i... I znika Diana... A po około pięciu sekundach oszołomiona Diana siedzi na swoim łóżku. Och, to znaczy, że przytułek, Sylwia, staw pani Mischigen, Sophia... To wszystko był tylko jeden z licznych snów Diany!

 

Malina Górny

 

 

 

Artykuły z tej kategorii

04 czerwca 2024
Młodzi
23 maja 2024
     Witajcie,