27 czerwca 2024

Żniwa, ulubiony moment wakacji moich rodziców

      Kiedy byłam mała (ach, do dziś z resztą) zawsze lubiłam słuchać opowieści moich rodziców, jak wyglądały ich wakacje. Oboje wychowali się w domach, w których każdego roku były żniwa. Kiedyś wyglądały one zupełnie inaczej. Liczyła się przede wszystkim ciężka praca ludzkich rąk.

     Żniwa rozpoczynały się z końcem lipca. Przygotowanie do żniw było dla dzieci prawdziwą frajdą. Z wielkim zainteresowaniem patrzyły, jak dziadek i tata przerabiali wozy konne na tzw. drabinioki z drewnianymi szczebelkami, ściągali maszyny do młócenia ze stodoły.

      Kiedy zboże w kłosach dojrzało, a słoma nabrała złocistej barwy dzieci wiedziały, że żniwa są już w pełni. Skoro świt, gdy nie było jeszcze za gorąco, dziadek zaprzęgał konie, zabierał najbliższą rodzinę i wyjeżdżali w pole kosić zboże.

      Po ścięciu zboża, łany wiązano w snopki i układano w tzw. kozły. Kiedy zboże wyschło, zwożono je do stodół. Jazda końmi po zboże była wielkim wydarzeniem. Dzieci siadały na drabiniok i z dziadkiem jechały w pole. Każdy miał przydzielone zadanie i chętnie je wykonywał. Jeden trzymał lejce, drugi ściągał obręcze zrobione ze słomy, aby kozły się nie przewróciły, jeszcze inni układali snopy na wozie, a reszta zbierała pozostałości po snopach. Kiedy wóz był już załadowany, to został jeszcze ostatni element, mianowicie belka drewniana, która była rzucana na snopy, aby nie wypadły. Belka była wiązana liną, którą trzeba było przez nią przerzucić. Każdy miał szansę przerzucenia tej liny przez belkę. Zdarzało się jednak, że już pierwsza osoba zręcznie przerzuciła linę, z czego reszta dzieci niezbyt była zadowolona. Gdy już wszystko było gotowe i dobrze przymocowane, dzieci wchodziły na pełen snopów wóz i szczęśliwe wracały do domu, patrząc z góry na puste pola.

     Kolejnym etapem żniw było młócenie zboża. Ogromna maszyna z wielkim hukiem wciągała snopy, żeby oddzielić ziarna od słomy i plew. Z jednej strony maszyny wychodziła związana sznurem słoma, z drugiej, do worków wysypywało się ziarno. Osoba, która obsługiwała tę część maszyny, układała dokładnie słomę w stosy, w której dzieci drążyły sobie korytarze i bawiły się w chowanego do późnej nocy.

    Dziś już po takich żniwach nie ma śladu. Nowoczesne maszyny zastąpiły tradycyjne narzędzia i proces zbierania zboża stał się bardziej zautomatyzowany.

    Kiedy odwiedzamy tamte miejsca, mama z nostalgią wraca do tamtych czasów - beztroskich, czasem trudnych, ale naprawdę szczęśliwych.

 

Julia Szatkowska

 

Artykuły z tej kategorii

04 czerwca 2024
Młodzi
23 maja 2024
     Witajcie,