28 maja 2024

W królestwie Kledar

    W królestwie Kledar czasów bliżej nieokreślonych karczmę prowadził mężczyzna o imieniu Lest. Był to z pozoru zwykły człowiek – wysoki, krępy, z bujnym zarostem i wieloma bliznami, ale jego przeszłość była nieznana. W tamtych czasach broń mogli nosić wszyscy bez względu na urodzenie, więc i Lest nosił u pasa długi sztylet, a w cholewach butów miał schowane noże do rzucania. Pewnego dnia, podczas gdy interes się kręcił, do karczmy weszło troje łowców złoczyńców, ich przybycie zwiastowało, że w tutejszych lasach powstał portal do Trzeciego Wymiaru.
- Co dla was? - zapytał Lest.
-Trzy piwa i trzy razy gulasz - odpowiedział krępy mężczyzna o chrapliwym głosie. Gdy karczma opustoszała, przybyli mężczyźni z gwardii królewskiej z dekretem, który skazywał Lesta na wygnanie. Lest zaraz podbiegł. Wiedział, że to koniec jego działalności i złapał pierwszego z gwardzistów macką, która była bardzo rzadką mutacją, o której nikt nie powinien wiedzieć, bo był to znak, że ów człowiek należał do niebezpiecznego stronnictwa.. Dwóch kolejnych próbował zatrzymać za pomocą sztyletu dobytego w mgnieniu oka z pochwy przy pasie. Wybiegając na podwórze, spodziewał się zastać kuszników, lecz zastał oddziały najemników, którzy go skuli i zabrali do królewskich lochów, gdzie już przebywał Kim - przyjaciel Lesta.
- Co tu się dzieje, skąd wiedzieli?! - wykrzyczał Kim.
- Cicho - warknął Lest.
- Widziałeś wśród nich podżegacza? – zapytał już szeptem Lest.
– Tak – odpowiedział Kim.
– A kto chce naszej śmierci i wynajmie złoczyńców? No kto? – zapytał retorycznie Lest.
– Win - ta arystokratka z północy.
Po tych słowach zamilkli i nic do siebie nie mówili, aż Kim, który był magiem przywołał ich towarzysza Baobaba – największego maga, który bez słowa wytworzył portal, z którego wyszli kolejno: mroczny elf Eliach, krasnolud Nach, i Nill goblin z bagien na wschodzie.
– Znowu to samo - podżegacze, zabójcy, strzygi, arystokraci też was prześladują – powiedział Nach.
– No – skwitowali wszyscy – za wyjątkiem goblina, który skubał sobie paznokcie i nic nie mówił.
– To co, rozwiążmy to raz na zawsze – powiedział Kim z entuzjazmem do niego nie podobnym.
– Tylko, jakby… jesteśmy uwięzieni – zauważył ze smutkiem goblin.
             Niedługo potem, gdy do celi przyszedł gwardzista z jedzeniem, nikogo nie było, a w murze widniała wielka dziura. Wszyscy wcześniej tu obecni musieli przebyć długą drogę, by dojść do zamku na północy, w którym panowała Win. Trasę tą znał każdy z nich, ponieważ swego czasu tam planowali osiąść, lecz znak, że dotknęli Trzeciego Wymiaru wzniecił na dworze alarm i byli oni już poszukiwani przez pół kontynentu. Podróż mijała im monotonnie, no może poza opowieścią goblina o jego rodzinnych stronach.

 

Opowieść Nilla.
          Gdy byłem młodym goblinem, ubiegałem się o rękę pewnej zamożnej goblinki, lecz pochodziłem z ubogiego, choć dobrego rodu. Jedynym sposobem, by się wzbogacić, było zdobycie wielkiego kartofla - rubinowego ziemniaka stworzonego przez stu czarodziejów o mocy wielkiej niczym bestia, która go strzegła. Ta bestia to Ziemnior - wielki ożywiony ziemniak, który przyzywał do obrony skarbu skórki z ziemniaków. Na wyprawę wybrałem się na swojej śwince Halince, która była wiekiem obżartuchem. Czasem się zastanawiałem, czy aby nie na pewno i ona nie jest zaczarowana. Uzbroiłem się w swój łuk i strzały i ruszyłem na ziemniaczaną pustynię. Pierwszego dnia, gdy zasnąłem, moja świnka uciekła, co mnie bardzo zasmuciło, bo lubiłem tego zwierzaka. Ruszyłem dalej w drogę sam bez dzielnego wierzchowca. Po paru dniach wędrówki dotarłem do tej piramidy, przed którą zastałem Halinkę i szczątki Ziemniora, co mnie niezwykle rozbawiło, ponieważ takiego obrotu wydarzeń się nie spodziewałem. Gdy wróciłem do wioski z rubinem, moja miłość miała już męża, więc wyruszyłem w drogę na północ.
– Nill … ty ni pij tyle – odrzekł ze śmiechem Nach.
– Ale ja nie kłamię – oburzył się  Nill.
              Po paru dniach dotarli do cytadeli.
– Chłopaki, musimy się tu zatrzymać na parę nocy. 
Przyjęli to wszyscy milczeniem. Wiedzieli, że tą cytadelą rządzą magowie i przewodnicy, którzy lubią doszukiwać się w przyjezdnych podżegaczy i innych postaci z Trzeciego Wymiaru. Nie zostało im prawie nic do jedzenia, mieli jedynie beczkę, będąc przed podróżą przekonanymi, że to beczka z wodą.
– Skąd jesteście i po co przybywacie? – Spytał strażnik z pogardą, patrząc na goblina szczerzącego zęby.
– Jesteśmy podróżnikami i zmierzamy na północ – odpowiedział Lest.

– A ten tam, co mu jest? Opętany? – zapytał drugi strażnik, patrząc na pijanego Nacha.
– Nie on tylko się…
– Upił – dopowiedział Kim.
– Wiecie, że musimy skonfiskować każdy alkohol – powiedział strażnik.
– Tak, tak – pokiwał głową Lest, podając bimber strażnikowi.
Gdy weszli na dziedziniec cytadeli, cichy Eliach poinformował towarzyszy ze spokojem, że zmierza na nich całe stado zmutowanych strzyg ze skrzydłami.
– Co!? – wykrzyknęli wszyscy ze zdziwieniem i strachem.
– Baobab, weź wyczaruj te swoje szarańcze! – krzyknął Kim, lecz nim dokończył… Baobab bluzgnął stadem atakujących szarańczy.
        Po paru chwilach na dziedziniec spadły z dwa tuziny najsilniejszych strzyg, które nie zostały pokonane przez szarańcze. Z tymi rozprawiał się Lest, wirując między nimi ze swoimi sztyletami jak tornado, lecz w pewnym momencie pojawił się przewodnik i strącił do Trzeciego Wymiaru przez portal jego dzielnych towarzyszy, którzy też walczyli ze strzygami tak zaciekle jak on. Słowa, które usłyszał, zmroziły mu krew w żyłach.
– Stem i Kledar zostały podbite przez siły wroga. Stem i Kledar upadł!

 

Koniec?

 

Waldemar Górny

 

Artykuły z tej kategorii

04 czerwca 2024
Młodzi
23 maja 2024
     Witajcie,